Ptysie z kremem w karmelu, czyli croquembouche to świąteczny deser, który pierwszy raz zobaczyłam kilka lat temu.
Pamiętam, że góra błyszczących od karmelu ptysi od razu zrobiła na mnie duże wrażenie. Musiałam wręcz poczuć się onieśmielona jej prezencją, bo nie sprawdziłam nawet wtedy jak ją się robi. Jednak, w tym roku postanowiłam zrobić własne domowe ptysie z kremem i ułożyć je w piękną fantazyjną górkę. Nieskromnie powiem, że wyszło cudownie.
Generalnie u nas świąteczne desery to raczej oklepane już ciasta i obowiązkowe pierniczki świąteczne. Od lat pojawia się u nas sernik świąteczny, zawsze jest pleśniak, a mama czasem pokusić się o makowiec. Nie próbuję zbyt tutaj ingerować i wprowadzać nowości, bo moja rodzina rządzi się swoimi prawami. I, konsekwentnie, woli sprawdzone ulubione desery niż coś nowego kombinowanego.
Dla mnie więc czas nowości to okres przedświąteczny. Grudzień w końcu obfituje w spotkania z najbliższymi. A kiedy obok jest choinka ja od razu czuję ducha świat i mam ochotę wprowadzić jakieś świąteczne smaki.
Croquembouche, czyli ptysie z kremem w karmelu to wyjątkowy deser na święta lub sylwester
Mam to szczęście, że akurat moi przyjaciele i znajomi są zawsze chętni do testowania. I mam wielką przyjemność z serwowania im nowości. Oczywiście, jeśli ki wyjdą. Jednak, choć pierwsza partia croquembouche nie wyglądała idealnie, to były na tyle pyszne, że zniknęły bardzo szybko. Następne już udało mi się zrobić tak ja sobie je wyobrażałam od początku.
Croquembouche to świąteczny deser wyjątkowy. Okrągłe delikatne ptysie nadziane są po brzegi waniliowym kremem, a delikatna warstwa karmelu na wierzchu dodaje chrupkości i, oczywiście, słodyczy. Nie może też zabraknąć karmelowych niteczek owijających ptysie, które dodają tej górze słodkości dodatkowego uroku.
Może to wszystko brzmieć skomplikowanie i onieśmielająco. Jednak, zapewniam, że ten przepis jest łatwiejszy niż się wydaje. Wszystko tutaj to kwestia cierpliwości. Ciastu trzeba dać spokojnie odpocząć, zanim doda się jajka. Krem musi dobrze ostygnąć, żeby móc znaleźć się w ptysiach. Natomiast karmel musi powolutku roztapaic się na patelni, bo przypala się szybciej niż wydaje się możliwe.
Jednak, będąc uważanym i skupionym, wszystko okazuje się łatwe i przyjemne. Nie ma tutaj bardzo dużo pracy, więcej tu raczej skupienia i spokoju. Kiedy już się je osiągnie, ma się w nagrodę coś naprawdę wyjątkowego.
Moja ptysie z kremem z karmelu w formie croquembouche wymaga jeszcze nieco dopracowania i wprawy w ich układaniu. Niteczki karmelu zaginęły gdzieś w akcji. Mimo to i tak jestem dumna ze swojego croquembouche i zachęcam każdego do zrobienia swojej wersji. Na pewno zaskoczy domowników i gości. Pewnie zniknie zbyt szybko, ale tak to już jest z wyjątkowymi deserami :)
Podaję porcję na górkę widoczną na zdjęciu. Jeżeli masz dużą rodzinę i chcesz, żeby deser starczył na przynajmniej 2 wieczory, to polecam podwoić porcję :)
SKŁADNIKI
Ptysie:
- 1/2 szklanki wody (ok. 125 ml)
- 1/3 kostki masła (ok. 65 g)
- 1/2 szklanki mąki (ok. 80 g)
- 2 jajka
Krem budyniowy:
- 350 ml mleka
- 2 żółtka
- 50 g cukru
- 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
- 1 łyżka mąki pszennej (ok. 20 g)
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej lub kukurydzianej (ok. 20 g)
Karmel:
- 100 g cukru
PRZYGOTOWANIE
Ptysie:
- Wodę wlewamy do rondelka. Dodajemy masło. Podgrzewamy, aż masło się roztopi, a całość zacznie się gotować.
- Wrzucamy mąkę i dokładnie mieszamy trzepaczką cały czas trzymając na ogniu. Kiedy wszystko połączy się w klejące nieco grudkowate ciasto, ale odchodzące od brzegów rondelka zdejmujemy z ognia i odstawiamy do ostygnięcia (w tym czasie dobrze ugotować budyń z następnego kroku).
- Gdy ciasto już przestygnie piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni.
- Do przygotowanego ciasta dodajemy do niego jajka jedno po drugim. Po dodaniu pierwszego miksujemy całość do połączenia i dopiero dodajemy drugie. Miksujemy ponownie.
- Dużą płaską blachę wykładamy papierem do pieczenia. Łyżeczką wykładamy porcje ciasta tworząc kuleczki. Podana porcja powinna starczyć na ok. 20-24 ptysie.
- Pieczemy w rozgrzanym piekarniku ok. 25 minut, aż lekko się zarumienią i będą chrupiące z wierzchu. Odstawiamy do ostygnięcia.
Krem budyniowy:
- Żółtka i cukier ubijamy na puszystą jasną masę. Dodajemy ekstrakt waniliowy oraz mąki, 50 ml mleka i ponownie miksujemy do połączenia.
- W rondelku podgrzewamy 300 ml mleka. Gdy zacznie się gotować dolewamy mieszankę z żółtek i mąki cały czas mieszając trzepaczką. Gdy całość zgęstnieje na budyń zdejmujemy z ognia i przelewamy do miseczki. Odstawiamy do ostygnięcia.
Nadziewanie ptysi:
- Do napełniania ptysi najlepiej sprawdzi się szpryca, którą napełniamy kremem, a następnie wbijamy w każdego ptysia i nadziewamy.
- Jeżeli jej nie masz, jak ja, to świetnie sprawdzi się worek strunowy, do którego wkładamy cały krem, zamykamy dokładnie i odcinamy jeden wierzchołek którędy krem będzie przedostawał się do ptysi. Każdy ptyś lekko nacinamy, umieszczamy końcówkę z dziurką i napełniamy kremem.
- Wszystkie ptysie odkładamy na bok i przygotowujemy talerz, na którym będziemy układać naszą wieżę.
Karmel i wykończenie:
- Do rondelka wrzucamy cukier i podgrzewamy na średnim ogniu, aż zamieni się w karmel. Nie można tutaj przesadzać z ogniem, bo karmel się bardzo szybko przypala.
- Gdy będzie już gotowy, zmniejszamy ogień na jak najmniejszy i zaczynamy maczać w nim ptysie, a następnie układać w wieżę sklejając je karmelem. Trzeba być tutaj szczególnie uważnym, bo bardzo łatwo się poparzyć. Ja polecam użyć tutaj narzędzia w stylu szczypców do makaronu.
- Gdy ptysie będą już ułożone w wieżę, bierzemy widelec, którego końcówkę namaczamy w karmelu a następnie przeciągamy nim dookoła góry ptysi tworząc lekką pajęczynkę (moja nie jest specjalnie widoczna, ale zostało mi bardzo mało karmelu ;)).
- Podajemy. Smacznego :)